Wybory samorządowe – kiedy marketingowo coś pójdzie nie tak

Już za tydzień wszystko będzie jasne – kto zostanie nowym prezydentem w mieście lub czy będzie druga tura i jak zmienią się rady gmin (o ile się zmienią). Kampania trwa już od dobrych kilku miesięcy, a mi w sumie się wydaje, że od roku. Przez dłuższy czas w folderze zapisuje najlepsze fragmenty kampanii, a już dziś postanowiłam je lekko skomentować.

Przyznam szczerze, że liczyłam  na kampanię na amerykańskim poziomie – przemyślane strategie, niebanalne kreacje i świeże pomysły. Niewiele kandydatów zna jednak swoje postulaty i programy. Niestety królującym nurtem jest wiejski akcent, nieprzemyślane zdjęcia i banalne teksty. Gdzie tu strategia lub chociażby plan?

Nie będę jednak wszystkiego zdradzać i zapraszam do krótkiej podróży po polskich miastach i  kampaniach.

Chciał postawić McDonald’s – stał się hitem kampanii. 

Małe gminy mają to do siebie, że jedna obietnica może być przeważająca. Wystarczy poznać, czego chcą mieszkańcy i łatwo wygrać wybory. Okazuje się, że ktoś wziął to zbyt na poważnie. Akurat ten plakat w sieci robił furorę. Czekam zatem na rozwój sytuacji i info czy ta sieciowa restauracja pojawi się w Sokołowie Podlaskim.

Tu nie zabrakło szybkiej i błyskotliwej akcji real time marketingowej. Na kampanię prześmiewczo odpowiedziało KFC.

To mój numer jeden. Będzie jednak śmieszniej w dalszej części.

Era gadżetów i zbieractwa nie tylko na targach. 

Targi i konferencje cechują się rozdawnictwem gadżetów różnej maści. To samo dzieje się podczas kampanii. Kreatywność nie zna granic, nie ma też zahamowania i granic etycznych.

A jeśli już jesteśmy w jedzeniowych tematach, o warto wspominać o kiełbasie wyborczej. Dosłownie i w przenośni.

Kiedyś kandydaci stali i rozdawali po kawałku chleb i kiełbasę, a dziś kradną im czekolady…

Ciekawe co na to Wedel na taką zmianę opakowania (a raczej tandetną naklejkę). Smacznego, ja podziękuję.

Kiełbasy jednak nie zabrakło! Poznajcie Klaudiusza – robi kiełbasy, będzie karmił swoich wyborców każdego dnia. Nie wiem, czy to kwestia chęci pozostania radnym, czy reklama swoich wyrobów. Tak czy siak – to jest zdecydowanie złe, bo co jeśli widzą to wegetarianie?

W tym dziale jeszcze jedno „złoto”.

Pamiętam, jak kiedyś kandydat Masłowski rozdawał masło ze swoim wizerunkiem na mieście, a dziś już ten trend jest zbyt stary – teraz rozdaje się coś, by mieć czyste ręce w brudnej polityce.

Rach ciach i senator czyściutki niczym wyprany w Perwolu.

A może bardziej niestandardowo. 

Jedni „przez żołądek do serca” inni wesoło werbują muzyką. W życiu trzeba się dobrze bawić, tańczyć i śpiewać, a polityką zajmiemy się później.

Można też samemu poruszyć ludzi do działania i śpiewania. Na początek jak na gwiazdę przystało należy ściągnąć koszulkę.

Nie wiem, jak Kukizowi i Liroyowi się udało ogarnąć serca ludzi bez takich plakatów…

Czas się powiesić – kilka praktycznych lekcji i porad za pół miliona złotych.

Zastanawiam się, czy niektórzy kandydaci wieszając swoje twarze na słupach i w innych przestrzeniach miejskich wiedzą co jest obok nich lub jak to wszystko fatalnie wygląda… Dzięki temu możemy obserwować w kampanii takie właśnie smaczki – mogą śmieszyć, ale jednocześnie mogą pokazać coś więcej o danym kandydacie.

Ps. Ciekawe, czy pan betonowy Masłowski słyszał o jego śląskim koledze po nazwisku, który rozdawał wyżej wspomniany gadżet.

Oczywiście nie wspomnę już o słupach – zastawionych twarzami od samego chodnika do lampy ulicznych…

A także o słupie, który dostał imię w Jastrzębiu-Zdroju.

Szybko pojawiły się też inne…

A jeśli już brakuje miejsca na plakatowanie to mogą posłużyć tabliczki o nakazie sprzątania kupy po swoim psie. Takie wypożyczone na chwilę.

A jeśli ktoś nie lubi być sam…

W tym dziale znalazłoby się setki innych przykładów, ale chyba już odpuszczę.

Grafik płakał, czy jakoś tak to było. O ile był. 

Estetyka, estetyka i jeszcze raz estetyka. Patrząc na kadrowania niektórych zdjęć mam wrażenie, że jakieś kadłubki występują w tych wyborach. A póżniej pojawia się ona… na baczność z logotypem na brzuchu.

Moją ulubioną kategorią jest także „Komuś peron odjechał”, czyli teksty i zdjęcia, które dają do myślenia – czy to tak wszystko na poważnie?

Momenty w których serce i rozum krzyczą „Nie chcę”.

A będąc już przy warzywach to w sumie bardzo polska kampania…

Rejestracja komitetu przebiegła zgodnie z planem to należy wyjechać na ulicę.

Coś na zasadzie „Mamo, ja jeszcze głosować nie mogę, ale no problema – lajki na dziecko działają to i głosy pozbieram!”. Mówią, że jedna partia już wygrała „programem na dziecko”, to dlaczego nie dziecko w programie? 🙂

Ciekawe, który ma level i jakiej broni używa?

Ni zabrakło też agentów i to z prawdziwego zdarzenia!

Jedne partie lubią koty w innych myszy i szczury grasują. I to w duecie!

Przeczytaj dwa razy zanim opublikujesz.

Tak wiem, że nie jestem najlepszą osobą do pokazywania tych przykładów, ale muszę…

Nie zabrakło też literówek. Nawet takich Jakiś dziwnych Południowych…

Bywa, bywa…

Chociaż na chwilę online

Marketing szeptany i umiejętność obsługi Facebooka, jak się okazuje także jest ważnym i często pomijanym aspektem w dobie tworzenia kampanii samorządowych. Jeden z kandydatów tak bardzo podbijał sobie lajki i komentarze, że któregoś momentu, tak jakby się sypnął…

A jeśli nigdzie Ci nie wychodzi, spróbuj być wszędzie. 

Migracje między partyjne. W moim mieście też coś się na ten temat wie…

Ups.

Ten sam człowiek, a lata mijają,  tylko szyldy się zmieniają – Korwin, Kukiz, wsparcie dla PO, niezależność i PiS. Gratulacje elastyczności.

A jeśli ktoś powie, że nie ma kreatywności. 

Idealnie w klimat kampanii wpisała się jedna z drukarni pokazując dzięki swojej kreatywności, że można promować swoją markę niepolityczną tymi samymi sposobami co politycy.

Te plakaty są bardzo dobre, a w sumie to boskie nawet nosacze. Za nazwisko 2 pana miałby głos.

Pamiętam te czasy, kiedy Gruby Benek startował na prezydenta, a później tworzył rząd. Żałuję, że dziś marki tak bardzo stronią od polityki i jakby boją się tej nuty przedwyborczego szaleństwa.

Smaczków w folderze mam więcej. Kto wie, może o tych wyborach coś jeszcze napiszę.

1 Comment

  • Patryk Tarachoń 20 października 2018 at 10:45

    W tym roku wybory to reklama marek osobistych, a nie obietnic i przedstawienia tego co można byłoby zmienić.

    Reply

Leave a Comment