Do wyborów w USA zostało już niewiele czasu. Zegar tyka, słupki poparcia wariują, szanse są wyrównane, a media – szaleją! Nie tylko chodzi tu o klasyczne media typu telewizja, radio, prasa, ale przede wszystkim te nowe – społecznościowe. Tam do tej pory wyraźną przewagę merytoryczną i organizacyjną miała zdecydowanie Hillary Clinton, której sztab odpowiednio dopracowywał każdy komunikat, grafikę i przekaz. Jej doskonałe wykorzystywanie Snapchata, którego komunikację kieruje do najmłodszej grupy wyborów, zdecydowanie budzi podziw. Widocznie sztab Donalda Trumpa w ostatnim czasie stał się jeszcze mocniej zdesperowany przez co postanowił wykorzystać płatne geofiltry podczas Prezydenckiej Debaty Telewizyjnej. Jak wyszło?
Kontrowersyjnie! Jednak czego można było się spodziewać po tym kandydacie? Słabe poczucie humoru, zawiść i żałość opłynęły internet. Jeden z geofiltrów płatnych, który widoczny był na terenie wybranych stanów ameryki wyglądał tak:
Słowo „Crooked”, które zastąpiło nazwisko byłej sekretarz stanu interpretować możemy jako „Oszust”. W internecie od razu zawrzało – Dlaczego Snapchat pozwolił sobie na akceptację materiału szerzącego oszczerstwa i nienawiść? Oburzenie widać szczególnie wśród młodych osób. Tu kilka przykładów:
Feministka Rachel Sklar chyba dosyć wyraźnie pokazała co o tym sądzi…
No właśnie… Ciekawe ile zapłacił Trump za to „dzieło”. Jak doskonale wiemy miliardem mógłby w każdym momencie wykupić Snapchata, a pieniądze są jego najmniejszym problemem.
Tak więc geofiltr przez cały dzień debaty atakował nie tylko przeciwników Hillary Clinton, ale także bezkarnie naruszał normy etyki medialnej. Nie ma tu jednak precedensu, by za taką formę szerzenia nienawiści ukarać Trumpa, jednak komentarze na temat zachowania ze strony wyborców chyba najlepiej określają niezadowolenie.
Niestety tu wychodzi inna ciekawa sprawa – Snapchat jest przekupny i wyraźnie widać, że zależy im na dużych pieniądzach i skomercjalizowaniu spółki. Mimo wszystko reklama i pieniądze to jedno, jednak etyka i moralność – czy to się już nie liczy? Jasne, Clinton także regularnie sponsoruje anty Trumpowe geofilry jak jeden z tych najbardziej znanych:
Można śmiało powiedzieć, że w USA popularne w młodych grupach medium stało się swojego rodzaju areną zapaśniczą, na której główni kandydaci urządzają swoje przepychanki. Jednak, czy ilość sponsorowanych treści politycznych, ogólny hate, który narzuca się osobom, które nie interesują się wyborami, nie zrazi jeszcze mocniej młodych do aktywnego wspierania demokracji?
Kolejny „prezent” Trumpa wyglądał tak:
Geofiltr został opublikowany także przed samą debatą, kiedy kandydat przed wystąpieniem oficjalnym w telewizji wysłał wiadomość dla swoich wyborców. Oczywiście nie zabrakło pięknych kobiet, energicznej gestykulacji, bezsensowych stwierdzeń i obrażania przeciwniczki. Na geofiltrze widzimy wiwatujące ręce, mównice i kandydata z promiennym uśmiechem, który spada na ziemię ze spadochronem ze swojego prywatnego odrzutowca. Oczywiście rażące są hasztagi. Mi rzucił się w oczy #ImWithYou. Tu warto wspomnieć, że hasło przewodnie, nie tylko ze Snapchat, Hillary Clinton brzmi – #ImWithHer.
I ostatni geofiltr, który nie został podpisany przez fundatora, który pokazuję kłótnie. Co ciekawe pojawił się tuż przed wystartowaniem debaty. Do przewidzenia był fakt, że debata będzie kłótnią. Tak się stało…
Jak to oceniam?
Kiedy tylko Snapchat wyraził chęć zarabiania przez nietypowe reklamy i umożliwił płatne geofiltry w różnych branżach zawrzało. Wszyscy prześcigali się na kreatywność, by zrobić coś co udostępni jak najwięcej osób. Bardzo udanymi były nakładki filmowe, reklamy produktów (Coca-Cola, Starbucks, Nike) W Polsce budziły one bardzo dużo sensacji, bo w przeciwieństwie do USA nie stanowią codziennej rozrywki. Może są za drogie? A może po prostu reklamowców przeraża jak długa jest procedura i jak wiele problemów stawia się marketingowi online w Polsce.
U nas polityka nie jest jeszcze tak mocno rozwinięta na Snapchacie i musi minąć dużo czasu, by proporczyki partyjne, czy komunikaty wyborcze pojawiły się na Snapchacie. Z drugiej strony trudno mi wyobrazić sobie geofiltry zwolenników „Marszu dla życia” czy #czarnyprostest. Także cieszę się, że rano wysyłając snapa mam do dyspozycji tylko filtry mojego miasta, a nie twarz Antoniego czy Jarosława. Mimo wszystko żałuję, że w Polsce długo jeszcze nie będzie takich casów z kampanii i nie przeżyjemy tych wyborczych emocji, tak bardzo jak amerykanie. Nie ukrywam, że czekam na kolejne starcia Clinton vs Trump on Snapchat, ale także nadal śledzę wybory zza oceanu.
Tymczasem na zakończenie polecam stronę, która być może zmieni Wasze podejście do kampanii wyborczej w USA: http://trumpdonald.org/
Czy kandydatura Trumpa i jego zachowanie to jeden wielki żart?
No Comments