Poczułam magię świąt!

Zaledwie wczoraj spacerowałam po Poznaniu robiąc zdjęcia i odliczając do powrotu do domu. Dziś już jadę do siebie do Jastrzębia.

Uwielbiam Poznań czuje się w tym mieście świetnie, ale moim miastem rodzinnym, gdzie zostało moje serce jest oczywiście Jastrzębie-Zdrój. Tego nie da się zmienić. Stamtąd pochodzę i zawsze będę wracać z uśmiechem.

A dziś dostałam najpiękniejszy prezent na świecie. Informacja, że na Śląsku spędzę jeden dzień dłużej niż planowałam zdecydowanie mnie ucieszyła i sprawiła, że święta rozpoczęły się właśnie teraz. 

Jeszcze trochę pracy i odpoczynek!

Tak blisko mojego mieszkania dzieją się prawdziwe cuda – światła spacerują po miejskich latarniach, drzewach. Cieszy wygląd radosnego, kolorowego rynku, który w tej porze nabiera jeszcze lepszego klimatu. Trochę bez śniegu, ale magia jest wyczuwalna w powietrzu.

Koło młyńskie jak na Woodstocku (czyżby Allegro maczało w tym palce?), świetliste bramy,  budki pełne świątecznych smakołyków. Nie znajdzie się tu jarmarku jak w Wiedniu, czy Wrocławiu, ale zdecydowanie warto przejść się chociażby na spacer, by poczuć trochę wyjątkowego klimatu. A i najważniejsze! Na świątecznym jarmarku należy wykonać jedną czynność – wprost kluczową – wypić grzane wino! 🙂

Wzięłam statyw. Palce niemal zamarzały mi na aparacie. Zimno, ciemno, a ludzi wokół tak wiele. Trudno było zrobić zdjęcie łuku, pod którym nie ma akurat tłumu osób lub nie pędzi jeden za drugim samochodem. Szybkie zdjęcia lub długi czas naświetlania – wszystko po prostu pasowo idealnie. Tylko, gdzie ten śnieg?

Ludzie w Poznaniu zawsze biegną, podobnie jak na dworcu w Warszawie. Sama łapię się na tym wstając rano i goniąc „piątkę”. Tego wieczoru było inaczej – serdeczniej… Nie zliczę ilości osób, które zapytały mnie czy mogę im zrobić zdjęcie – rodziny, przyjaciele, pojedyncze osoby. A ja tak po prostu chciałam pstryknąć kilka zdjęć do mojego albumu. Pomyśleć, ile miejsc w tym roku odwiedziłam, ile selfie zrobiłam, ile piątek zostało przybitych. Jeszcze rok temu myślałam, że wszystko będzie wyglądać inaczej – będzie prostsze? A dziś sama w wielkim mieście, daleko od rodzinnych stron. „Jakieś 400 km!”. To niby blisko i daleko. Jednak tęsknie, mimo całej tej sympatii. Czasem przeraża mnie rumor codzienności, która krzyczy do mnie – tu się nie zwalnia, trzeba biec. A ja… czasem lubię się zatrzymać i marznąć na mrozie.

Miał być piękny, emocjonalny wpis z porywającymi zdjęciami, ale wyszło jak zawsze…

 

Na szczęście są ubrane koziołki przy Farze, które zawsze wywołują u mnie ten typ uśmiechu – Tak, to miasto ma dystans. A dystans jest niezwykle ważny, szczególnie w dzisiejszym świecie. Mimo, że tu miałam urwać ten artykuł i powiedzieć: „Do zobaczenia na Śląsku już za kilka godzin”, ale postanowiłam zabrać jednak kilka słów na temat spotu Poznania, który idealnie wpisał się w ten rodzinny, świąteczny klimat.

Miałam poświęcić na to oddzielny artykuł, jednak nigdzie nie będzie pasować lepiej niż tu.

Święta, czas spokoju i wypoczynku, a tak wiele ludzi potrafi wyzywać, oczerniać i skłócać ludzi ze sobą. Mówi się, że Polacy to dobrzy ludzie, gościnni, jednak są momenty, kiedy pokazujemy, że jest wręcz przeciwnie. Polacy niestety dają poznać się jako negatywne nastawieni do „innych”. Miasto Poznań przygotowało video, które mnie zmroziło i zaniemówiłam. Takich spotów miejskich brakowało w Polsce. Szacunek za pomysł, wykonanie i mocne przesłanie!

Nie wiesz, o czym mówię? Bez słowa większego komentarza pozostawię to tu:

 

W tym całym chaosie ostatniego tygodnia przed świętami, kiedy dzieje się tak wiele, musiałam wyjść sma ze słuchawkami na uszach. Już wiem, że to rok z moim #Nikon, leci 4 miesiąc w Poznaniu, za 10 dni koniec roku. Co będzie dalej?

No Comments

Leave a Comment