… i pojechałam w Bieszczady! Zrobiłam to mimo, że do ostatniego momentu zastanawiałam się, jak to wytrzymam. Okazuje się, ze można żyć bez stałego podłączenia do Internetu i zasięgu. Tak, jest to stresujące, ale jednak da się w XXI w funkcjonować.
Odpoczęłam na łonie natury. Tego mi było trzeba!
W sumie żałuję, że nigdy wcześniej nie pojechałam na #TweetupX. To był jednak świetny wybór, szczególnie w ostatnich tygodniach pracy po 18 godzin dziennie. Codziennie.
Góry uczą cierpliwości, wyciszają, dają chwilę dla refleksji i oddechu od codzienności. Bieszczady w przeciwieństwie do Tatr są spokojniejsze. Cieszę się, że Wetlina to nie Bukowina, gdzie roi się od rodzin z dziećmi i setkami turystów pędzących przez miasteczko. Nie ma też Krupówek (chociaż to co zobaczyłam nad Zalewem Solińskim lekko mnie zaskoczyło). Bieszczady są jak magiczna kraina – dzikie, piękne i tajemnicze.
Zabrałam z sobą aparat, by trochę pobawić się jego możliwościami. Myślę, ze jak na moje amatorskie możliwości, Nikon, zdał egzamin bardzo dobrze. Postanowiłam się, więc podzielić kilkoma fotografiami mojego autorstwa. Więcej niedługo, bo ten wyjazd będę bardzo długo wspominać.
W sumie każde zdjęcie to historia.
Wyprawa na Rawki. Stromo, męcząco… Dla mnie totalna nowość i pierwszy większy wysiłek fizyczny od dawna. Niewiele chodzę, nie biegam, karnet na siłownie leży nieruszony nadal od ponad roku (ciekawe czy jest jeszcze ważny). Zdecydowałam się. Kilka razy chciałam wracać. Moje nogi miały dość, ledwo mogłam je podnosić. Przechodziły mnie myśli, że może się położę na polanie i wrócę, bo pogoda dopisała.
Wysokość n.p.m.: 1 307 mCzas: 6 h 19 min 55 sekundOdległość 18,95 km
[…] TWEETUP X – Pierwszy raz w Bieszczady! […]