Nie wstydzę się tego, że jestem Ślązaczką! Wręcz przeciwnie – jestem bardzo dumna. Śląsk jest piękny, malowniczy, a niedawne odkrycie Nikiszowca sprawiło, że w mojej duszy obudziło się jeszcze większe przywiązanie do piękna mojego ojczystego regionu.
W niedzielę wieczorem sprzątając komputer natrafiłam na jedno zdjęć z kampanijnego pobytu na Nikiszowcu. Wtedy moje serce szybciej zabiło. Szybko wróciłam do obowiązków, by przed samym snem spakować walizkę, ustawić budzik na godzinę 6 rano i pojechać z Poznania do Katowic.
Tak, odwiedziłam spontanicznie Nikiszowiec. Czy było warto? Oczywiście! Miejsce jest totalnie magiczne – piękne i malownicze, a dosłownie wszystko nadaje się do zdjęć. Szykujcie się na atak pomarańczowymi kamienicami.
Zanim wrzucę kilka zdjęć z tej wyjątkowej wizyty, kilka ciekawostek o Nikiszowcu.
Janów-Nikiszowiec to dzielnica stworzona dla górników w latach 1908-1919 z inicjatywy koncernu górniczo-hutniczego Georg von Giesches Erben na terenie dworskim (Giszowiec), jako osiedle przeznaczone dla robotników kopalni „Giesche”.
Po zakończeniu I wojny światowej większość mieszkańców Nikiszowca oczekiwała na przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Podczas powstań śląskich (1919-1921), a szczególnie w czasie pierwszego powstania, w Nikiszowcu toczyły się zacięte walki o przyłączenie terenów Górnego Śląska do Polski. O wydarzeniach tamtych czasów opowiada film Kazimierza Kutza „Sól ziemi czarnej”.
Nikiszowiec bardzo często był inspiracją dla filmów Kazimierza Kutza. W filmie „Perła w koronie” opowiedział historię ostatniego poważnego wystąpienia górnośląskich robotników przed wybuchem II wojny światowej, które miało miejsce w 1939 roku w Kopalni „Giesche”. Górnicy, rozczarowani pogarszającymi się warunkami życiowymi, buntowali się przeciwko redukcji zatrudnienia i obniżce płac.
W 2011 roku Nikiszowiec został wpisany przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego na listę Pomników historii.
Osiedle widziane z lotu ptaka przypomina kształtem widownię amfiteatralną ze sceną w samym centrum, którym jest plac Wyzwolenia. W skład całego kompleksu wchodzi 9 połączonych ze sobą ceglanych budynków oraz neobarokowy kościół św. Anny.
Pewnie gdyby nie setki samochodów i głośne budy momentami można było pomyśleć, że wsiadało się w kapsułę czasu i poleciało w inne lata – spokojne i beztroskie. Chyba za to szczególnie lubię to miejsce.
Koniecznie odwiedź to miejsce i daj się przenieść do innej epoki.
Fajny tekst!
To wdzięczny plener filmowo-fotograficzny, lecz należy pamiętać, że nadal w innych punktach Górnego Śląska, tkwią inne kolonie, gdzie się zatrzymał nieco czas (Lipiny, Fryna czy Piaski).
O Nikiszu pisałem jakiś czas temu na swoim blogu, na który wszystkich zapraszam: http://fotowojaze.pl/nikiszowiec-w-filmie/
Fenomenalne miejsce uwielbiam cegle. Jeśli tylko będę miała okazję odwiedzę.
Przepiękne, klimatyczne zdjęcia! I absolutnie nie masz się czego wstydzić, powinnaś być dumna z bycia Ślązaczką! Uwielbiam takie industrialne klimaty, a na Śląsku tego nie brakuje!