SeeBloggers

Podobno SeeBloggers to konferencja w której przynajmniej raz w życiu wypada uczestniczyć, jeśli do blogowania podchodzi się na poważnie. Stało się. Po raz w Gdyni pojawiła się także AgataPisze, czyli nie kto inny jak moja skromna osoba.

Jak było? Zdecydowanie ciekawie, mimo, że miałam trochę inne wyobrażenie o tej konferencji zdecydowanie dopiszę ją do listy udanych. O plusach i minusach opowiem w dalszej części, tymczasem przerywnik na zdjęcie praktycznie ze startu! 🙂

W ostatnim czasie uczestniczę przede wszystkim w  konferencjach marketingowych,  a moje myśli krążą niczym rakieta wokół planety zwanej marketing w urzędzie. Rozwijam się, piszę, myślę i analizuję. To moja codzienność. Tu było trochę inaczej. Blisko 1700 osób (tak podają organizatorzy) o różnych pasjach, zawodach i codziennych zajęciach. A wśród nich ja, człowiek urzędu, pasji i wielkich marzeń.  Na SeeBloggers poznałam wiele osób, które znam tylko z sieci. Wymieniamy swoje poglądy na Twitterze, czasem na Facebooku. Znamy się online, a tam mogliśmy uścisnąć sobie rękę, przybić piątkę i usłyszeć nasze głosy (chociaż niektórych znało się z YouTube). Pozytywne przyjęcie, zwariowane osoby i wiele emocji. Różnych emocji. Trochę szarpana byłam moim przygnębieniem, ale mimo wszystko walczyłam ze swoim demonem, by oddać się na chwilę temu onlinowemu światu w wielkiej transmisji na żywo.

Na początek w końcu poznałam chłopaków z Torunia! Z Adamem z Wyspa Kultury twittujemy już może ze dwa lata. Szmat czasu patrząc na perspektywę, że sama AgataPisze ma dopiero dwa lata. Tak, właśnie na SeeBloggers obchodziłam urodziny swojego drugiego bloga. Dopiero tam w Parku Technologicznym zdałam sobie sprawę, że mimo prowadzenia Prawdy o Zdrowiu od końca 2013 roku bardzo mało znam ludzi z blogosfery. Wcześniej pisałam opowiadania, blogowałam o życiu, prowadziłam pamiętniki – jak dobrze, że nie ma już tego w sieci! 🙂

Jednak chciałabym skupić się na samej konferencji SeeBloggers. To już piąta edycja, moja pierwsza. Zawsze coś zabraniało mi jechać. Kiedyś odwaga przed wysłaniem zgłoszenia, później urlopy, rok temu skleroza (którą podobno się leczy). Ten zjazd to panele dyskusyjne, warsztaty, wystawy marek nastawionych na współpracę z influencerami, miejsce spotkań z twórcami narzędzi pomagającym blogerom w rozwoju. Pozytywnie zakręceni organizatorzy i gwiazdy internetu światowego formatu, którzy znani są nie tylko w Polsce. Cóż więcej. Śmietanka blogerkiego towarzystwa w jednym mieście.

Panele bardzo różniły się od siebie i pod kątem merytorycznym, jak i samego sposobu przekazu. Jedne były bardziej śmieszne, inne edukacyjne, a jeszcze inne – auto-prezentacyjne.  Cała gama w jednym miejscu. A ja zabrałam ze sobą pozytywne nastawienie i Nikona, by próbować coś popstrykać i trochę pobawić się światem.

Kilka słów o prezentacjach…

Jakóbiak, znany z 20m2 Łukasza nie zachwycił mnie. W prawdzie odnalazł się na nieco większym metrażu, jednak chyba wciąż zbyt często patrzę na niego, jak na osobę nadmiernie zakochaną w sobie. Jego prezentację śmiało można byłoby nazwać typem narcyzmu wrodzonego, czyli jak bardzo jestem super i jakich mam cudownych gości… To chyba nie moja bajka.

Za jego sprawą na scenie pojawił się między innymi zmarły stosunkowo niedawno Zbyszek Wodecki, czy inne gwiazdy muzyki. Kiedyś oglądałam jego kanał, dziś jednak jest dla mnie kimś obcym. Niestety, nie nazwę go swoim ulubieńcem, ale szanuję za wystąpienie i gromadzenie tak wielkiej rzeszy oddanych fanów.

Maja Sablewska, mimo że z blogowaniem ma niewiele do czynienia, a w sumie tyle co ja z youtubem czyli wcale, pokazała siebie jako osobę szerzącą tolerancję i otwartą na wszelką pomoc ludziom. Mi zaimponowała podczas wspólnej rozmowy 1 na 1, kiedy to przez kilkanaście minut rozmawiałyśmy o tatuażach, stylu urzędników oraz kreowaniu samego siebie. Na dyktafonie zarejestrowałam kilka minut szczerej, dobrej rozmowy, którą mam nadzieję niedługo spiszę, by podzielić się nią z Wami.

Maja Sablewska to osoba bardzo otwarta. Nie boi się mówić o swoich niedoskonałościach, bierze życie takim jakie jest, a dodatkowo chce pokazać często młodym osobom, że ich piękno jest nieodkryte i wystarczy tylko odnaleźć siebie, by wykreować coś dobrego i niesamowitego. To bardzo inspirująca osoba, a z jej mądrości można wyciągnąć wiele motywacji do pracy nad samą sobą. Było widać to nie tylko na prezentacji na dużej scenie, ale przede wszystkim na spotkaniach w strefie marki Gosh.

Rozmowę z nią prowadziła na dużej scenie Ania Zając – kobietka drobna, obdarzona pięknym uśmiechem i ta;lentem do wystąpień. Rozmowa była naturalna, momentami spontaniczna, co było zdecydowanie na plus tego puntu wystąpień.

W mojej pamięci zapadło także spotkanie poświęcone edukacji na YouTube, a dokładnie Marcin i Huyen z Emce kwadrat oraz Kuba Jankowski (znany dawniej z Matura to  Bzdura). Kuba imponuje mi od dawna i żałuję, że nie mogłam się z nim spotkać na żywo po jego wystąpieniu. To człowiek wielkiej wiedzy, bardzo naturalny i jednocześnie zabawny. Mimo, że prezentacja nie należała do tych po których chce się wstać i prosić o więcej, to mimo wszystko pokazała potencjał video w tym oto zagadnieniu. Dzięki tej prezentacji można było się dowiedzieć, że edukacja to ciężki kawał roboty i jeśli komuś się wydaje, że tak łatwo złożyć program to jest w wielkim błędzie.

Moją ulubioną prezentacją (dnia pierwszego), która jak dla mnie została przeprowadzona od początku do końca w najlepszym stylu był wywiad Macieja Budzicha (Mediafun) z Ewą (RedLipstickMonster). Pełne humoru teksty, skupienie się na temacie, a nie prowadzenie sztywnej autoprezentacji zdecydowanie korzystnie wpłynęło na moją wysoką ocenę tej prezentacji. Ewa po raz kolejny dała się poznać, jako osoba skromna mimo ogromnych sukcesów, a do tego niesamowicie ambitna i kreatywna. Patrząc na jej karierę i osiągnięcia zdecydowanie można przyznać, że niedługo podbije cały świat, nie tylko Polskę. Tu warto zaznaczyć, że jest pierwszą kobietą w Polsce, która osiągnęła magiczną liczbę 1 000 000 subskrypcji na kanale na YouTube.

Brawa należą się także Maćkowi za dobrze dobrane elementy prezentacji, przeprowadzenie widza przez ciekawą rozmowę, a dodatkowo za radzenie sobie z każdą sytuacją na scenie. W sumie trudno o coś śmieszniejszego niż suchar Strasburgera podczas, którego psuje się pilot do prezentacji. To jednak okazało się najmniejszym problemem.

I tak zakończył się dzień pierwszy! 🙂

Chociaż słowo zakończył jest trochę nad wyrost, bo po konferencji rozpoczęło się after party. Miało być rockowo, ale wyszło jak zwykle. Parkiet opanował trance, dance i inne dźwięki, które wciąż do mnie nie przemawiają. Na palcach jednaj ręki przeliczę rockowe kawałki zagrane przez DJ. Plus duży fuckap na początu imprezy włączenie miksu Numb od Linkin Park. Dla mnie było to element przez który o mało nie opuściłam imprezy.

After był czasem inspirujących rozmów, mega fajnych spotkań i oczywiście selfie… ale tylko do 23! 🙂

Zdecydowanie mistrzem afteru można nazwać Oscara Raka, który będzie na zawsze moim mistrzem selfie i najlepszym selfiestick-manem na świecie. Do tego zaraża optymizmem i wiedzą. Jeśli kiedykolwiek stanę przed kamerą to będzie to tylko jego zasługa, bo sposób w jaki opowiada o nagrywaniu siebie jest naprawdę imponujący.

… i jeszcze kilka selfie tak dla pamiątki. 🙂

A po nocy przyszedł dzień drugi. Tak by to można było nazwać. 😉

Przez całe dwa dni strefy pękały od ambasadorów marek i rozmów.

Blogerki urodowe prezentowały swoje blogi, by nawiązać jak najwięcej współprac, a pozostali korzystali z licznych atrakcji  – konkursów, googli VR, warsztatów i stref relaksu. Trochę przeraziły mnie niektóre osoby, my na targach branżowych nazywamy je gadżeciarzami, czyli osobami mknącymi niczym błyskawica przez kolejne stanowiska i zbierającymi wszystko co popadnie, bo wszystko może się przydać. Tu przypominają mi się turyści z Targów z Łodzi, ale o tym zjawisku opowiem kiedy indziej. Bardzo zmartwiło mnie, że nie wszyscy szanują wielki wkład organizatorów i ich poświęcenie. Podczas imprezy „blogerzy” rzucili się na sprzęt (zaginęły telefony, sprzęty kuchenne) co zdecydowanie nie świadczy o osobie dobrze – szczególnie w kontekście potencjalnej współpracy z markami.

Wiele osób skupiło się właśnie na tych negatywach, które wyszły podczas rozmowy Ani i Jakuba Zając (fashionable.com.pl) z Tomkiem Tomczykiem (czyli JasonHunt) na live podsumowującym całą imprezę. Blogosfera wtedy wybuchała, pojawiły się tysiące komentarzy i gdzieś tam cała magia imprezy zeszła na drugi plan. Dlatego w tym miejscu powrócę do tematu, a nie drążenia sprawy, bo to już wykonał nawet Pudelek.

Drugi dzień był równie ciekawy. Tu zapamiętałam szczególnie trzy panele.

Celebryci vs. influencerzy, kim są najbardziej wpływowi ludzie w Polsce. 

Panel był (nie wiem, jak to nazwać) – ciekawy. Nietypowe osobowości, każdy z innym temperamentem. Od magicznego Y przez Wapniska, Tivolta, Ziemniaka, po Marco Kubisia. Ten ostatni zainteresował mnie najbardziej. Dlaczego? Przez moje dwa lata tweetowania, gdzieś tam często zdarzało mi się wymienić z nim kilka zdań, poruszać różne tematy. Człowiek skromny, cichy, nieraz podczas panelu zakrzykiwany przez Y, który w mojej opinii zdominował wszystkich uczestników panelu. Niestety po panelu nadal nie wiem, kim są te najbardziej wpływowe osoby. Jak dla mnie to influencerzy i chyba na tym przystanę.

 

To hate or not to hate, czyli nie wszystko hejt co ci piszą. 

W sumie hate w sieci jest jednym z najpoważniejszych problemów internetu. Każdy jest „mądry” w sieci, bo przecież napisać coś to chwila, a później niech się dzieje co chce. W panelu spodobały mi się różne spojrzenia, które pozwoliły widzowi wyrobić sobie własną opinię. W sumie coś na zasadzie tłumaczenia „po co karmić trolla”. Bohaterowie panelu podzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat walki z hatem, opowiedzieli własne historie. W panelu brali udział: Anna Skura, Renata Kaczoruk, Ravgor i Y, a prowadził fenomenalny Piotr Bucki. Dlaczego wywarł na mnie takie wrażenie? To był moment, kiedy uznałam, że brakuje mi mojego tematu – polityki. Długo czekać nie musiałam – Piotr przekazał białą różę pokoju bohaterom rozmowy, co wywołało bardzo ciekawe emocje na sali.

Dla mnie to było fenomenalne rozegranie w kontekście dziejących się wtedy wydarzeń protestowych i świetne wyczucie, bo chyba nie trzeba wspominać, ze Renulka, obecna partnerka Kuby Wojewódzkiego, mocno w mediach społecznościowych wspiera wszelkiego rodzaju antyrządowe protesty.

Tu zaskoczyła mnie sama Renata Kaczoruk. Otóż do tej pory moje postrzeganie jej osoby było nacechowane negatywnie. Jej podejście do świata i fascynacja nowymi technologiami sprawiły, że odbiór zmienił się całkowicie. Bardzo zainspirowało mnie jej podejście do startupów i poniekąd tknęło mnie do działania w moim własnym, który w ostatnim czasie został mocno zaniedbany…

Tu będzie selfie, ale nie wyszło…

Ostatnim z paneli, który zdecydowanie pociągnął sporo osób w kierunku tak popularnego w Polsce video marketingu były panel poświęconym polskim kobietom na YouTube. Bez zaskoczenia. Ewa (RedLipstickMonster) zamiast prowadzić sztywną autoprezentację, jak to zrobiły, np dziewczyny ze Szparagów. pokazała co w nagrywaniu jest najważniejsze. Przyznam, że właśnie o przekazanie dawki motywacji i kilku złotych rad powinno chodzić w takich panelach.

Tu jednak moje serce skradła Paulina Mikuła, czyli Mówiąc inaczej. Niesamowicie pozytywna energia bije od tej dziewczyny! W jej głosie i zachowaniu było widać wielką ekscytację, a jednocześnie profesjonalne podejście do panelu. Paulina zdecydowanie zainspirowała wiele osób do podejmowania tematów niełatwych, a na lekcję do niej sama chętnie wybrałabym się, bo widać u niej pełne zaangażowanie w swoją branżę. Dla osób, które nie wiedzą, czym jest kanał „Mówiąc inaczej” – to dawka video poświęcona językowi polskiemu, który jak się okazuje, nie jest wcale prosty! 😉 Takich osób na YouTube potrzeba!

To jedno z tych zdjęć, dzięki którym uważam, że bez lustrzanki także można funkcjonować robiąc zdjęcia. A tak poważnie to usprawiedliwienie do mojego lenistwa, bo drugiego dnia Nikon pozostał w hotelu, a sama byłam zdana na Huaweia.

Wrócę jednak do konferencji. 

To były moje ulubione panele. W gratisie chciałabym jednak dodać dwie inne prezentacje, które totalnie mnie zainspirowały.

JasonHunt – niesamowity człowiek. Pamiętam go z czasów początku swojego blogowania. Imponował mi jego styl, podejmowane tematy i sposób ich przekazu. Prezentacja była zdecydowanie zbyt krótka, za mało… Prezentacja odbyła się na samo zakończenie i przyznam, że był to bardzo ciekawy koniec konferencji, ale także samego dnia. „3 koła, 1 bloger. Jak zrobić sobie dobrze” – to prezka, której nie da się opowiedzieć. To należy zobaczyć, posłuchać głosu autora i przede wszystkim wyciągać wiele dla siebie z tego typu prelekcji.

Drugim moim „The Best”  były warsztaty Jacka Kłosińskiego zatytułowane „Organizacja pracy blogera, czyli jak tworzyć szybciej, lepiej i łatwiej”. To był panel na który udało mi się trafić przypadkiem, na ostatni moment i przyznam, że było warto! Brak sprzedaży samego siebie, a swojej wiedzy. Jacek pokazał, że chce pomóc każdemu z nas dążyć do pewnego rodzaju perfekcji w działaniu. Ktoś pewnie powie – zainspirował mnie metodą na pandę (tak, nadal kocham pandy), jednak to mały szczegół, ponieważ dzięki prezentacji łatwiej będzie organizować swoje stanowisko. Tu uświadomiłam sobie jedną ważna rzecz – zbyt wiele czasu spędzam na przeglądaniu Twittera i Instagrama. Znaczy się, świetnie rozwijać swoje możliwości i poznawać nowe kontakty, jednak nadmierne rozproszenie nie wpływa pozytywnie na postęp pracy.

Coś takiego właśnie sprawiło, że już wiem, dlaczego ten oto materiał wychodzi tak późno. 4 dni pisania dla chwili radości. Może ktoś dotrze do tego pomysłu i uzna, że rzeczywiście warto angażować się w takie imprezy – przeżywać, uczyć i tworzyć – cała kwintesencja…

Jakie jest moje podsumowanie? 

Zdecydowanie zaliczę ten weekend do udanych. Wiele świetnych kontaktów, odbytych rozmów, zbitych piątek i przytulasów. Mam nadzieję, że nie był to mój ostatni raz na See Bloggers, a za rok znów będę miała okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Mam też małą lekcję – do sukcesu nie dochodzi się „na hurra”. Należy mieć pomysł, skupić się na nim  i realizować bez względu na wszystko. Zarwane noce, mniej czasu dla siebie i więcej szkolenie swojej osoby wychodzą na plus. To nie jest branża dla słabych osób.

A na prawie koniec kilka selfie, bo przecież bez tego See Bloggers nie miałoby sensu! 😀

Mam nadzieję, że kto dotrwał do tego punktu.

… i ostatnie zdjęcie wykonane w Paku Technologicznym:

3 komentarze

  • MATT 31 lipca 2017 at 23:46

    Dotarłem do końca i jestem pod wrażeniem relacji. W pigułce przekazany klimat tego wydarzenia. Aż szkoda, że mnie tam nie było… Świetny wpis! 🙂

    Reply
  • Highway to Hel. Summer memories! - AgataPisze 31 grudnia 2017 at 13:50

    […] lipcu uczestniczyłam w wyjątkowym wydarzeniu dla blogerów, czyli SeeBloggers 2017! Od tego wydarzenia wiele zmieniło się w moim blogowaniu, przybyło wpisów, regularności […]

    Reply
  • Jaki był 2017 rok dla mnie? - AgataPisze 2 stycznia 2018 at 23:10

    […] SeeBloggers […]

    Reply

Leave a Comment